Ostatnio prawem serii psują nam się kolejne rzeczy. Najpierw za sprawą mego męża przy próbie cięcia tekturki z tym zdjęciem padła gilotyna.
Mąż chciał mi zrobić (od Marysi) niespodziankę z okazji Dnia Matki.
Potem padł router, potem komputer męża, na którym przygotowuje zdjęcia na mojego bloga. Zepsuło się jeszcze kilka innych rzeczy, ale to już nie ma związku z moim blogiem. Czekając na lepsze czasy śpiewamy z córką refren tej piosenki:
Oto bukiet, który przygotowałam na najbardziej wzruszający ślub, na którym kiedykolwiek byłam.
Miłej niedzieli!
Piękne zdjęcie z córka :) Bukiet wyglada cudnie :)
OdpowiedzUsuńzdjęcie cudo, a bukiet - po prostu dech mi zaparło!!!
OdpowiedzUsuńZgadzam się z dziewczynami. Zdjęcie piękne, a bukiet dech zapiera :)
OdpowiedzUsuńpiękny bukiet:)
OdpowiedzUsuńCzy i ja była na tym ślubie?
OdpowiedzUsuńOj tak Kasiu, byłaś:-) Było pięknie i wzruszająco:-)
OdpowiedzUsuńNo tak, wzruszająca chwila, piękne wrażenia... a teraz życie i wiele trudnych wyzwań, ale miłość góry przenosi,a oni rzeczywiście bezgranicznie się kochają, i to całą czwórką, czyli z uśmiechem do przodu...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA Wy, to dwie kropelki z tego samego źródełka... ślicznie! A, nim się obejrzysz, czekają Cię takie same wzruszenia, tyle,że będziesz je przeżywała jeszcze mocniej, bo w innej perspektywie...
OdpowiedzUsuń